Dawno nie było tutaj nic ani o Matyldzie, ani o Azorze. Fotoblog został ostatnio zdominowany przez owady.
Otóż w pożyciu moich dwóch sierściuchów niewiele się zmieniło, nadal się nie tolerują, niestety nawet bardziej niż wcześniej. Matylda na widok Azora...
...reaguje jak przystało na prawdziwą kocią damę dosyć powściągliwie.
Ale na tyle skutecznie, aby Azora zniechęcić do dalszych zalotów.
A potem z niby obojętną minę nadal wyleguje się w cieniu krzaków.
Kiedy kilka dni temu robiłem te fotki, AZoR non stop pchał się przed obiektyw. Na przykład tu, już miałem pstrykać, a tu hops i jest w centrum kadru. No i załapał się na kilka portretów ;)
Zupełnie niedawno pokazywałem Wam jak to zazwyczaj AZoR szaleje, a MaTyLDa nic sobie z tego nie robi. Bywa tak, że ni stąd ni zowąd AZoR hasając po ogrodzie, wielce przestraszy się swojej kumpeli... Robi się wtedy trochę podobny do dinozaura...
... i zaczyna powoli, jakby od niechcenia, choć mina mówi co innego, skradać się w kierunku niby zagrożenia...
A MaTyLDa nic sobie z tego nie robi i tylko obserwuje.
Oczywiście do czasu, kiedy odległość za bardzo się zmniejszy, używa pazurów.
Niedługo miną cztery miesiące od kiedy pojawił się w naszym domu. Minęło jak z bicza strzelił. Niestety do tej pory nie zdołał dogadać się z MaTyLDą. Od czasu do czasu ganiają się jak szalone po domu, ale jak odległość zrobi się mniejsza niż szkolna, od razu w ruch idą pazury. Bywa też tak, że AZoR bawi się tuż obok, a MaTi nic sobie z tego nie robi...
Pogoda pod psem, więc koty MaTyLDa i AZoR chętnie całą niedzielę siedziały w domu.
MaTi, po ostatnim wypadku, kiedy wróciła ze stłuczoną nogą i po ostatnich dwóch dniach poza domem mimo nie do końca wygojonej nogi spała tak mocno, że nie zauważyła AZoRa próbującego za wszelką cenę ją sprowokować....
AZoR potrafił wisieć na oparciu pufy i przyglądać się śpiącej kotce ;)
Kiedy od ciągłego zwisywania odpływała mu krew z rąk, usadawiał się na półce pod stolikiem i dalej robił swoje...